GODZINY OTWARCIA

poniedziałek, niedziela zamknięte

wtorek-sobota 10:00-17:00

„P. P. Rubens. Mistrz warsztatu” - lipiec, sierpień 2014

Prasa o Rubensie

Polecamy do przeczytania artykuły prasowe związane wystawą grafik z warsztatu Rubensa.
Tygodnik Powszechny 

DZIENNIK POLSKI
28 lipca 2014, nr 173

Sztuka wyboru.



PR, czyli prawie Rubens



„Wystawa roku
w Małopolsce", „wakacyjny hit”, „mistrz baroku pod Tatrami”, „historyczne
wydarzenie”, „wielki malarz na Krupówkach”, „tyle arcydzieł naraz” – o wystawie
„Siła i patos. Barokowy świat Mistrza Rubensa” w Miejskiej Galerii Sztuki w
Zakopanem rozpisują się media. Tak napompowane oczekiwania sprawiają, że łatwo
o rozczarowanie. Powiedzmy to sobie od razu – Rubens to wabik. I nie ma się co
dziwić, że go zastosowano – wiadomo, że przyciągnie tłumy. Jako człowiek mediów
rozumiem wagę tytułu i znaczenie, jakie ma dla zwrócenia uwagi. W tym wypadku
jednak należałoby mówić raczej o pochodzeniu prac z kręgu wielkiego mistrza
epoki baroku. Bo to ryciny nie jego, lecz jego warsztatu. Subtelna, ale jednak
różnica. Prac, które wyszły spod ręki samego Rubensa, jest tu niewiele – bodaj
3 (na 81 grafik). Cóż, naprawdę można poczuć niedosyt – choć niektóre z nich są
interesujące. To zresztą ciekawostka, na którą warto zwrócić uwagę. Gdy Rubens
w 1608 roku wrócił do Antwerpii, został malarzem arcyksiążąt Alberta i Izabeli,
władców niderlandzkich. Otworzył warsztat, w którym uczniowie i współpracownicy
pomagali mu w realizowaniu zamówień. Bo tych znacznie przybyło – od artysty
dworu chcieli kupować dzieła zarówno arystokraci, ale także bogaci kupcy. Co
więcej, zamówienia szły także spoza granic Niderlandów. Nie każdego stać było
na obrazy mistrza. Stąd pomysł, aby według jego dzieł tworzyć ryciny. Tak więc
w gruncie rzeczy trzeba uznać Rubensa za biznesmena tak samo zdolnego jak
artystę. Jego warsztat stał się artystyczną fabryką, z której wychodziły
seryjne dzieła. Warto przy tym dodać, że Rubens dużą wagę przywiązywał do
kontroli produkcji rycin. Co ciekawe, nie chodziło tu bynajmniej o kontrolę
rytowników, jak to się przyjęło uważać, lecz o zabezpieczenie się przed
fałszerzami czy artystami-kopistami, łamiącymi – jak byśmy to dziś nazwali –
prawa autorskie. Rubens był chyba pierwszym malarzem, który na taką skalę
zabezpieczał swoje grafiki. Służyły do tego tzw. przywileje. To coś, co w dużym
skrócie przypomina dzisiejszy copyright, znak oznaczający prawa autorskie. Znów
wychodzi więc z niego duch biznesmena. Nieco przydługa opowieść o warsztacie i
prawach autorskich była potrzebna do tego, aby powiedzieć, że pomysł na wystawę
w Zakopanem został nieco przestrzelony. Tytułowego mistrza tu niewiele. Jeśli
nie ma się do dyspozycji oryginalnych prac, może warto było opowiedzieć właśnie
o fabryce Rubensa? Temat w tym ujęciu wydaje się bardziej fascynujący (a przede
wszystkim możliwy do zrealizowania). Tymczasem wtłoczono prace rozmaitych
artystów, funkcjonujących w kręgu mistrza baroku, w zbiór o nazwie „Rubens”. To
chybione. Jaki ma sens rozważanie „siły i patosu” w sztuce Rubensa według
rycin, które nie wyszły spod ręki słynnego barokowego twórcy? Wszystkie zdania
zaczynające się od słów „mistrz baroku” i „arcydzieło” raczej świadczą o
nierozumieniu przez piszących czy mówiących je malarstwa czy grafiki epoki i
nierozróżnianiu wagi poszczególnych prac. Nie pierwszy raz PR okazał się istotniejszy
niż sztuka. Takie czasy. 

Łukasz Gazur

W ODPOWIEDZI
NA ARTYKUŁ ŁUKASZA GAZURA W DZIENNIKU POLSKIM 
28.07.2014 - nr 173 „PR, CZYLI PRAWIE RUBENS”



 



Jak widać
niedouczeni dziennikarze są nie tylko w Niemczech, ale i w Polsce.



Po pierwsze:



Autorowi
artykułu, który ukazał się w Dzienniku Polskim (28.07.2014 - nr 173) należałoby
najpierw udzielić korepetycji z historii. W całym tekście jest mowa o
Niderlandach podczas, gdy Rubens był Flamandczykiem i mieszkał w dzisiejszej
Belgii. Zjednoczone Prowincje Niderlandów były krajem wrogim. Jeśli już Niderlandy,
to tylko z istotnym dodatkiem „Południowe” lub „Hiszpańskie”.



Po drugie:



To, że pan
Łukasz Gazur pisze tylko o rycinach pokazuje, że najwyraźniej nie ma
odpowiedniej wiedzy. Oczywiście, że Rubens wszystkiego sam nie wykonywał, ale
też nie był artystą w rozumieniu funkcjonującym od XIX wieku. Był i pozostanie
rzemieślnikiem ze swoim warsztatem. Dotyczy to w takim samym stopniu malowideł
jak i grafik. Kupowało się produkt warsztatu. Grafiki są pod tym względem bardziej
liberalne niż obrazy. Na miedziorytach utrwalone są nazwiska rytowników, a kto malował
obrazy, tak naprawdę nie wiadomo. Można tylko zgadywać, kto „produkował” głowy
lub ręce w obrazie.



Prawdopodobnie
autor artykułu padł ofiarą wielu pomyłek i to jest powodem spłycenia oceny
wystawy. Myli się, kto sądzi, że dzisiejsi artyści - nikt nie nazywa ich już rzemieślnikami
- pracują tak zdecydowanie inaczej niż Rubens, to bardzo się myli. Większość
dobrze zarabiających na sztuce ma współpracowników, którzy wykonują dla nich
konieczne prace. Przeważnie nazywani są asystentami, albo jak w przypadku
Beuys'a, sekretarzami.



prof. dr Ursula Blanchearbe



 

DO GÓRY

Serwis wykorzystuje pliki cookies. W dziale Polityka Prywatności mogą Państwo przeczytać o zasadach ich używania oraz ustawieniach przeglądarek internetowych. Korzystając z serwisu akceptują Państwo wymienione w Polityce prywatności postanowienia.