Małgorzata Komorowska nie jest więźniem konwencji, ale też nie jest malarzem wzruszeń, dla których co pewien czas zmienia konwencje. W jej świecie materii, przeżywania i wyobraźni jest po prostu miejsce na radość malowania, własnego przeżywania, na swego rodzaju zmianę instrumentów towarzyszących rytmowi przeżyć i wzruszeń. W "Śladach" i w wersjach "Szarości", w dramatycznych "Więźniach" odnajdujemy upartą malarską robotę, skierowaną w stronę poszukiwania prawdy o przeżywaniu, o trwałości i zmienności świata, o malowaniu, które nie jest formalną zabawą, lecz jest co dzień bogatszą rozmową ze sobą i z nami. A to przecież jedna z ważniejszych spraw w malarstwie. Od dawna.