Rysunek, to według mnie, najbardziej podstawowa forma zapisu. Dwuwymiarowa płaszczyzna kartki papieru pozwala bez ograniczeń notować myśli, emocje, upływ czasu, konstruować przestrzenie wielowymiarowe. Daje też możliwość zwięzłego, umownego zapisu złożonych treści.
Moje prace stanowią rodzaj rysunkowego dziennika. Inspiracją do ich powstania jest moja codzienność — zobaczone i zapamiętane zdarzenia, sytuacje, spotkane osoby. Szczególnie ważne są dla mnie portrety, a wizerunek twarzy jest najczęstszym motywem moich rysunków. Pojawia się na nich rodzina, bliscy, ale także niezwykłe twarze zapamiętane z tramwaju, odnalezione na starych fotografiach, nieznajomi ze zdjęć z internetu oraz znane osoby z pierwszych stron gazet i z encyklopedii. Ludzie na portretach uchwyceni są w różnych momentach życia — od narodzin do śmierci — ujawniają różne emocje, lęki, radości. Chciałabym, aby te tak różnorodne przedstawienia złożyły się w jak najpełniejszy obraz człowieka, jego fizycznej i duchowej kondycji.
Oprócz ludzi na rysunkach pojawiają się znaki i rekwizyty. Najczęściej są kluczem w opisie przedstawionej osoby i sytuacji. Obecne na rysunkach przedmioty codziennego użytku: telefon, sztućce, buty, mają szczególne znaczenie. Wierzę bowiem, że w rzeczach towarzyszących człowiekowi przez dłuższy czas, niejako, odciska się ślad właściciela i można z nich odczytać, choć cząstkową, informację o życiu człowieka. W moich pracach portret człowieka składa się z wizerunku jego twarzy oraz przedstawień przedmiotów, których używał.
Przekaz prac, obok przedstawionego motywu, dopełnia ich forma.
Materia rysunków, a w pracach wykonanych pastelami także kolor, podkreśla urodę życia, zaś groteska i deformacja służy ukazaniu jego „ciemnej strony“, wulgarnej, tandetnej, szpetnej. Deformacja podkreśla najbardziej charakterystyczne, indywidualne cechy modela, ale także wydobywa uniwersalne aspekty egzystencji, z którymi każdy może się utożsamić. Groteska, zestawiona z drastycznym tematem, pomaga przedstawić współistnienie tragicznego i komicznego wymiaru życia. Jego wielowarstwowość
i niejednoznaczność pomaga także ukazać rozmijanie się, czy niedopasowanie elementów rysunku. Portrety rysowane są czarnym, mocnym konturem wypełnianym kolorem lub czarno-białym rastrem (w pracach wykonanych piórkiem), w niektórych pracach,
lub niektórych ich miejscach, kontur i plama rozmijają się; plama staje się autonomicznym elementem pracy, a kontur urywa się i nie określa już ściśle kształtu.
Mam nadzieję, że dzięki tym wszystkim zabiegom — paradoksalnie — moje prace stają się afirmacją życia; ukazują jego piękno. Piękno rozumiane jako pełnia, a więc rozpatrywane nie tyle w kategoriach estetycznych (ładny nie zawsze jest tożsamy z pięknym), co w kategoriach ontologicznych.
Rysowanie i utrwalanie w rysunkach umykających momentów życia jest też dla mnie proustowską próbą zatrzymania czasu i uchronienia przed zapomnieniem — ludzi, wydarzeń i tego, co może „udokumentować“ świat, w jakim żyję. W dziele życie nie przemija, przywołanie wizerunku ocala przed śmiercią, a zanotowana chwila uzyskuje status wieczności.
Agnieszka Łukaszewska
Kraków 20 lipca 2009
NOWA HUTA – reKONSTRUKCJA
Najważniejszym motywem moich prac jest Nowa Huta – pejzaże, portrety jej mieszkańców i przodowników pracy z lat 50. XX wieku. Genius loci Nowej Huty, śladzie po utopijnej koncepcji miasta idealnego, pozwala artyście odnaleźć w niej wielowarstwową inspirację: socrealistyczną architekturą, wplecionymi w nią losami ludzi i kontekstem historycznym. Najpierw sztandarowe osiągnięcie Planu Sześcioletniego, chluba propagandy PRL-u, po upadku komunizmu, stało się trochę miejscem zakazanym, postrzeganym, jako relikt byłej epoki. Zafascynowana miejscem, trochę z przekory odkryłam je na nowo. Analiza minionego czasu z dzisiejszej perspektywy pozwoliła mi dostrzec w Nowej Hucie to, co trwałe, niezmienne, stanowiące o jej niepowtarzalnym charakterze i oceniane, przez jej dzisiejszych mieszkańców, jako wartość. W swoich rysunkach starałam się też pokazać nowohucki pejzaż i jego budynki w różnych momentach jej historii, tak, aby widz mógł skonfrontować zmiany, jakim podlegały z wyodrębnić najbardziej charakterystyczne i niezmienne cechy.
Punktem wyjścia do pracy nad pastelami są dla mnie moje szkice rysunkowe i fotograficzne, ale najczęściej sięgam po stare, czarno-białe fotografie Nowej Huty z lat 50. i 60. wykonanych przez Wiktora Pentala, Stanisława Senissona i Roberta Kosieradzkiego. Najbardziej inspirujące były dla mnie fotografie budowy pierwszych domów w Nowej Hucie. Niedokończone, ceglane zarysy budynków, pozbawione kontekstu ulic, w pustym krajobrazie, utrwalone w momencie materializacji wizji architektów. Szczególnie cenię zdjęcia Roberta Kosieradzkiego, ukazujące chyba najpełniej dramat i absurdy życia w początkach PRL-u. Celowo lubię sięgać po czarno-białe zdjęcia, rysując na ich podstawie nie man narzuconej żadnej gamy kolorystycznej, ani podanego koloru lokalnego utrwalonych motyw. Zastosowane więc przeze mnie kolory są często zaskakujące i mocne. Mają podkreślić piękno portretowanych miejsc i poprzez kontrast zdemaskować ukryty pod patosem propagandy dramat.
Chciałabym, aby w moje prace ukazały Nową Hutę w zupełnie nowym świetle. Pomogły dostrzec jej zalety i piękno, dokumentując jej zawiłą historię lecz już bez uprzedzeń.
CZAS UTRWALONY
Analiza minionego czasu (“tropienie przeszłości”), która stanowi inspirację w moich portretach rodzinnych i rysunkowym dzienniku spełnia też ważną rolę w pracach o Nowej Hucie. Rysując staram się ocalić od zapomnienia minione sceny z życia portretowanych osób (przodowników pracy, spotkanych ludzi), dawniej tak wyraziste, angażujące, ważne, pełne emocji, a z biegiem lat wyblakłe, zacierające się w pamięci, ulotne i tracące znaczenie.
Do takiej metody pracy zachęciła mnie wizyta w opuszczonym domu. Po śmierci sędziwego właściciela, nikt nie mieszkał w nim od wielu lat, lecz wnętrza pozostały nietknięte. Pokryte kurzem i niszczejące meble, przedmioty codziennego użytku, z niezwykłą ekspresją podkreślały nieobecność lokatora. W korytarzu obok zardzewiałego pęku kluczy wisiała pożółkła, rozpadająca się karteczka z listą zakupów i wyznaczonymi ważnymi zadaniami do wykonania. Nie wiem, czy autor notatki wywiązał się z planów, ale kartka przetrwała jego śmierć i trwała, jako osobliwe świadectwo jego egzystencji.
Po tym doświadczeniu zaczęłam wykonywać serie zdjęć pustostanów i ruin domów, noszących ślady dramatu przemijania ich lokatorów. Ważne było dla mnie dokumentowanie starych przedmiotów, miejsc, budynków. Szczególne spełnienie taka metoda pracy znalazła w seriach fotografii z Nowej Huty. Wykonałam ich ponad trzy tysiące: stare fontanny, klatki schodowe, domy, wystawy sklepowe, płytki chodnikowe, słupy, ulice, aleje parkowe. Zdjęcia powstawały przez kilka lat, w różnych porach roku i dnia. Cyklicznie, wręcz obsesyjnie, pojawiające się wątki, zgodne z trasą spacerów i moją hierarchią ważności (kino Świt, Teatr Ludowy, ulica pod domem, Plac Centralny, Zalew, okna, schody, stare place zabaw) spełniają rolę proustowskiej magdalenki – budzą wspomnienia z dzieciństwa (kiedy przyjeżdżałam do NH z mamą) i pozwalają na artystyczną “podróż w czasie” w przeszłość. Najczęściej wykonuję rysunki i fotografie, moim zdaniem uzyskanie statycznego obrazu, wyodrębnienie go z kontinuum czasu, dodatkowo podkreśla moje zamierzenia. Chwila utrwalona w rysunku i na zdjęciu uzyskuje status wieczności.
Agnieszka Łukaszewska
Kraków styczeń 2014