Fenomeny współczesnej sztuki tak szybko tracą aktualność, że nic dziwnego, że odnosimy wrażenie chaosu. Coraz więcej zjawisk umyka naszej uwadze. Trudno nam znaleźć paralele je łączące i w rezultacie stajemy bezradni w pół drogi między tym co czujemy wobec okazanego man dzieła a bagażem instrumentów, którymi nauczyliśmy się dokonywać jego sekcji. Wtedy przychodzi nam myśl – może porzucić to wszystko i wejść w świat sztuki samodzielnie, bez mącących opinii, pseudo krytyki i napuszonego znawstwa. To też idealne rozwiązanie dla spojrzenia na dorobek artystyczny Czesława Jałowieckiego.
Pół wieku zmagania się z materią sztuki do dużo. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte pełne zachwytu nad awangardą niosącą nowe, wolne formy wypowiedzi. Lata osiemdziesiąte to szukanie kompromisu między nachalną nowoczesnością a odchodzącą tradycją. Przełom stuleci - refleksja nad istotą zmian, ich sensem i znaczeniem. Wreszcie nowa dekada, która stanowi w pewien sposób odwrót od wszelkich „izmów”, swobodę poruszania się po znanych i nieznanych obszarach, swobodę przekraczania wszelkich granic.
Jakie miejsce w zajmuje w tej ewolucji twórczość Czesława Jałowieckiego? Odpowiedź nie jest prosta. Artysta porusza się bowiem swobodnie po różnych obszarach sztuki. Raz wierny jest rzeźbie niemal tradycyjnej, zwłaszcza w plakietach. Kiedy indziej bliżej mu do ekspresji współczesnych kolaży. Trudno też mówić o ewolucji w kategorii liniowego rozwoju, bo owe kolaże, nawiązujące formą do sztuki awangardowej, to lata ostatnie, a rzeźby to lata wcześniejsze. Ale właśnie z owych rzeźb Czesław Jałowiecki znany jest najbardziej.
Drobne brązy osadzone na otoczakach z tatrzańskich potoków. Symboliczna postać człowieka uwikłanego w swoje przeznaczenie, bądź będąca personifikacją treści nieuchwytnych. Bo to kolejna cecha artysty: dogłębnie przemyślana i przeanalizowana treść, która na równi z formą buduje finalne dzieło. Mamy więc wiatr halny (temat chyba ulubiony) Leśny, Złośliwy, Halny-Gąsienica. A ten mityczny wiatr spływający z gór ma zawsze postać kobiety. Mamy wiele mówiący cykl „Przemijanie”, czy wszystko mówiącą rzeźbę „Człowiek człowiekowi człowiekiem”.
Twórczość Jałowieckiego wywodzi się jeszcze z tej szkoły, w której równowaga między treścią a formą była sposobem na dobrą sztukę. W której liczyła techniczna umiejętność i forma wyrażania myśli. Nie ma tu miejsca na przypadek, ani na efekciarską atrakcyjność. Każdy element ma swoje miejsce i znaczenie. Można go opisać, przeanalizować. Mimo to i tak czujemy styczność z czymś transcendentnym. Myślą uchwyconą w porywie wiatru? Złamanym uczuciem? Zachwytem gwiaździstą nocą? A może istotą Sztuki.
Porzućmy więc ten bagaż wiedzy i wejdźmy bez niego w świat Czesława Jałowieckiego. Bo prawdziwa sztuka na to nam pozwala.